Viscri – piękna saska wioska – dzień 5
Noc spędziliśmy w niedalekiej odległości od małej miejscowości Viscri. Znajdowała się w naszym planie wycieczki, ponieważ czytaliśmy dużo dobrego o tym niewielkim, acz urokliwym miejscu.
Viscri to wieś, której korzenie sięgają XII wieku. Od tego mniej więcej momentu mieszkali tu Sasi sprowadzeni przez Węgrów. Do XX wieku stanowili większość mieszkańców, aż w latach 80tych i 90 tych, gdy wyjechali do Niemiec, ich miejsce zajęli rumuńscy Romowie. Niemniej jednak obecność Sasów bardzo odcisnęła się na wyglądzie wioski i do dziś sprawia, że pojawia się tu wielu turystów.
Do Viscri przyjechaliśmy z samego rana, gdy życie dopiero się budziło. Już od samego wjazdu przygoda zapowiadała się bardzo interesująco, ponieważ przed naszymi oczami ukazała wieś niebanalna, z gruntu tradycyjna i śliczna.
Dukatka zostawiliśmy na początku wioski by spokojnie przejść się pomiędzy zabudowaniami wsi. Prowadzi przez nią szeroka, szutrowa droga, wzdłuż której ciągną się rowy melioracyjne. Nad nimi przerzucone są niewielkie mostki dojazdowe do szpaleru praktycznie identycznych domów.
To właśnie domy stanowią największą ozdobę wsi. Połączone zabudowanymi bramami, kolorowe, zdobione różnego typu ozdobami, mniej lub bardziej bogatymi. Przed domami stoją ławeczki, na których siadają mieszkańcy by odpocząć od upału, przy nich drepczą gęsi i kury, suszy się pranie. Drogą przejeżdżają co jakiś czas furmanki lub stare traktory z przyczepami wypełnionymi sianem. Zwierzęta gospodarskie mogą napić się w wody w poidłach ustawionych przy ulicy. Wszystko jest tu sielskie, spokojne i urocze.
Na końcu wsi znajduje się właściwie główny punkt wycieczek do Viscri. To kościół warowny wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Prowadzą do niego niewielkie drogowskazy oraz małe wiejskie uliczki. Grube, białe mury chronią terenu kościoła, na którym chronili się mieszkańcy przed najazdami Turków. Zresztą nawet połączenie gospodarstw w nieprzerwany szereg służył celom obronnym. Całość natomiast jest piękna.
Ciekawostka
Podobno jedna z chat jest własnością Króla Karola – obecnego władcy Wielkiej Brytanii. Nie wiadomo która to z posesji, ale kto wie, być może uda się Wam spotkać króla na wiejskiej ścieżce 🙂
Jak spędziliśmy czas w Viscri?
Cóż powiedzieć. To był uroczy poranek. Przedreptaliśmy całą wioskę, odpoczęliśmy na murku przy drodze, zajrzeliśmy do małej „biedronki” i odetchnęliśmy duchem przeszłości, bo tu naprawdę tak się to czuje. Z żalem wyjeżdżaliśmy, bo naprawdę klimat był niezwykły, ale przygoda wzywała by ruszyć w dalszą drogę.